Polityka Prywatności

Gospodarstwo JEZIORKOWO

31-998 Kraków, ul. Ciekowiec 50

tel. 572 14 65 18, 601 65 65 78, 607 29 28 23

e-mail: kontakt@jeziorkowo.pl

18 marca 2020

Zdrówko?

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie - ile kosztujesz, aż się zepsujesz.

 

W obecnym czasie zdrowie jest głównym tematem rozmów, newsów itd., głownie z racji zagrożenia koronawirusem*.

 

Dość powszechnym poglądem jest, że chorujemy bo złapaliśmy bakcyla.

To nie tak.

My ciągle mamy kontakt z różnymi patogenami - wirusami, bakteriami, jajami pasożytów.

Oczywiście, są miejsca gdzie ilość patogenów jest większa niż standardowa (np. szpitale, przychodnie - większość ich bywalców "emituje" patogeny).

 

Chorujemy ponieważ nasz organizm jest słabszy, osłabiony (np. przez wysiłek, przemarznięcie, przemoknięcie) i nasz układ immunologiczny nie poradził sobie z mikrobami od razu.Wtedy zaczyna się chorowanie, czyli walka naszego układu odpornościowego z napastnikiem. Organizm się mobilizuje, namnaża komórki układu immunologicznego, podnosi temperaturę (co nie służy mikrobom), "chce się położyć" i spać.

To naturalne reakcje i nie należy ich lekceważyć, tylko wspomagać. Zbijanie gorączki poniżej 39 st. C (to zależy od wieku) jest wspomaganiem napastnika. Należy pomagać organizmowi, czyli rzeczywiście położyć się do łóżka i wspomagać go metodami "babcinymi" - zioła: lipa, malina, róża, odpowiednie mieszanki - również w postaci inhalacji.

Który dzisiejszy lekarz zaleca inhalacje?!

A przecież to metoda rewelacyjna, działają substancje czynne, dochodząc gdzie potrzeba w połączeniu z gorącem.

Każdy, kto to robi - wie że po inhalacji następuje ulga i często szybka poprawa samopoczucia.

To również A-moll, olejek pichtowy, maść tygrysia, o olejku z oregano nie wspomnę (czysty tylko dla twardzieli),- czosnek, cebula.

Spotyka się twierdzenia "medyków", że to nie pomaga, że to placebo itd.

 

Pozwolę sobie nie komentować tych opinii, tylko sugeruję zapytać praktyków, i:

- trzymać się "ciepło, wypocić się do imentu. Wiem że wiele osób tego nie lubi, ale zmieniamy piżamkę i ponawiamy,

- jeżeli mamy obolałe węzły chłonne (najczęściej pod zgięciem żuchwy), możemy je posmarować maścią rozgrzewającą i otulić szalikiem,

- gorące napoje - herbata z sokiem malinowym, cytryną lub rokitnikiem (ten nie traci witaminy C w wysokiej temperaturze), może z dodatkiem rumu,

- przy chorym gardle świetnie działa grzane piwo z koglem-moglem,

- witamina C - w postaci naturalnej w roślinach i kiszonkach, bądź w postaci kwasu L-askorbinowgo.

 

Istotne, aby zacząć działać po pierwszych mikro sygnałach, że mamy problemy z infekcją. Nie należy czekać, aż się rozchorujemy - wtedy trwa dłużej i bardziej boli. Lepiej przepocić jedną, dwie noce i przeleżeć 1-3 dni w łóżku czy męczyć się 1-3 tygodni, nie daj boże wspomagając się antybiotykami** (o tym niżej)?

To wszystko dotyczy rzeczy najczęstszych - przeziębień, grypy, anginy, zapalenia oskrzeli. Oczywiście najczęściej zaczyna się od przeziębienia i często idzie dalej.

 

JAKA RADA?

 

Jak najlepsza kondycja i odporność organizmu!

 

W dodatku dotyczy to nie tylko infekcji, ale również największych zabójców ludzi - tzw. chorób cywilizacyjnych: chorób serca i układu krwionośnego, nowotworów, cukrzycy, otyłości. Obecnie choroby cywilizacyjne są odpowiedzialne za 70 - 80 % zgonów z przyczyn chorobowych. Dotyczy to również wszechobecnych alergii.

 

Czy mamy na to wpływ? Tak!

 

Wpływ genów na zdrowie to ok. 30%, 70% zdrowia to styl życia.

 

Tu warto wtrącić dygresję na temat epigenetyki. Ta młoda i dynamicznie rozwijająca się gałąź nauki jest równie trudna jak fascynująca (poczytajcie Wiki - na początek). Parę impresji.Nasz organizm jest niewyobrażalnie skomplikowany, złożony i współzależny. W każdej komórce, niewidocznej gołym okiem, mamy jądro i w nim ok. 2 mb DNA - ciasno nawiniętego i osłoniętego. Co moment odkrywają się jego fragmenty odczytywane przez odpowiednie czynniki, które te obszary uaktywniają lub unieczynniają. To bardzo prymitywne przedstawienie procesu, możemy sobie jednak wyobrazić (albo i nie), jak wielka jest możliwość pomyłek i błędnych działań. Tak się zresztą bardzo często dzieje, są jednak "kontrolerzy" dbający o usuwanie błędów. I na ogół jest dobrze.To dotyczy sytuacji dla organizmu znanych, w takich sytuacjach on zwykle wie co robić. Obecnie żyjemy w środowisku, gdzie jest olbrzymia ilość substancji i czynników nowych, nieznanych. Organizm sobie z tym radzi lub nie... Nie mówię tylko o tzw. chemii. Uprawa zbóż jest w naszej historii od ok. 5000 lat, a nowoczesna zmutowana pszenica od 70 lat. To mgnienie. Od szympansa różni nas 2% genów. Nasz organizm nie różni się zbytnio od pierwotnego Homo sapiens (powstał 150 - 200 tys. lat temu), ani od jego protoplasty Homo erectus (wyewoluował ok. 2 mln. lat temu), ani od jego przodka Homo habilis. 70 lat lub 5000 lat w stosunku do 2 milionów lat to trochę niedużo, prawda? Niektórzy mówią, że jednak się przyzwyczajamy i zmieniamy. To dlaczego wciąż się nam psują zęby od cukru? Powinny się już przyzwyczaić.

 

Wracając do epigenetyki.

Młotek trudno zepsuć - jest prosty. Do bardzo skomplikowanego mechanizmu wystarczy wrzucić ziarnko piasku w tryby - i może się zatrzymać.Moje ulubione porównanie. Masz nowiutkiego Bentley'a. Wlejesz do silnika podły olej? Nie! Przecież może się zepsuć! Bentley jest milion razy prostszy niż ćma, nie mówiąc o nas. To dlaczego wciąż sypiemy sobie piasek w tryby??? Warto dodać, że jak zatrzemy silnik i go wymienimy to samochód jest jak nowy. Człowiek po wymianie serca nie jest jak nowy.

Geny mamy jakie mamy, epigenetyka dowodzi że to nie przesądza o naszej przyszłości. Złe lu dobre geny mogą się uaktywnić albo nie. W dużej mierze zależy to od szeroko rozumianego stylu życia. Mało tego, te procesy aktywacji i dezaktywacji genów mogą być dziedziczone! Czyli złe geny mogą nie zadziałać na skutek właściwego stylu życia i nasze dzieci mogą to odziedziczyć. Aczkolwiek to nie jest tak proste, bo chude dzieci otyłych rodziców mogą mieć otyłe dzieci (nie na skutek genów a epigenetyki - to osobny temat).

 

Co z tym stylem życia? Jaki jest właściwy - i zdrowy?

 

Holistyczny, czyli całościowy. Musimy zadbać o wszystko, czyli o:

 

a) właściwe odżywianie,

 

b) właściwy odpoczynek,

 

c) odreagowanie stresu,

 

d) właściwą dawkę ruchu,

 

e) dożywianie, czyli suplementację.

 

Gdy zadbamy o wszystko, nie zagwarantuję że będziesz zdrowy i dożyjesz 100 lat. Są ludzie żyjący super zdrowo i umierający w wieku 30 lat (taka karma) i żyjący bardzo niezdrowo dożywający starości (wyjątek). Mówmy jednak o średniej, o regule. Aczkolwiek dzisiaj starałem się sobie przypomnieć, czy znam / znałem mocno otyłego 90-latka i nie przypomniałem sobie.

 

Jeszcze jedna dygresja dla tych, którym za trudno, za drogo, którzy nie mogą itd. Pieniądze, które ludzie potrafią i chcą wydać na ratowanie zdrowia i czas na to poświęcany - są niewyobrażalne. Robimy usługi dla krakowskiej onkologii, spotykamy tam znajomych w roli pacjentów - słyszę i wiem co mówię. Te wydatki i starania niestety nie zawsze są skuteczne. 
Pomyśl, czy lepiej zrobić wysiłek i zadbać o siebie - czy grać w ciemno z założeniem że mnie się to nie zdarzy?

Taki wysiłek opłaci się z nadmiarem - będziesz czuł się dobrze, będziesz w dobrej formie. A jak się zdarzy nieszczęście, to umrzesz spokojnie, bez wyrzutów, że przecież można było... Karma nie zależy od nas, ale to, co zrobimy (najlepiej zacząć dzisiaj) - tak.

 

Ad. a)

Właściwe odżywianie

 

1.

Nasz najbliższy biologiczny krewniak, szympans, podobnie jak buszmen z Kalahari ma w diecie ok. 10 % mięsa (są to głównie bezkręgowce (bardzo zdrowe). Wegetarianizm ma swoje zalety (więcej) i wady (mało), prawdą jest jednak, że obecnie jemy za dużo mięsa. Codziennie, dwa, trzy, cztery razy dziennie. Dlaczego? Może dlatego, że tak najłatwiej - bułka, masło, lodówka, kiełbaska i już. A bułeczka z masłem i kiszonym ogórkiem? Rzodkiewka ze śmietaną? Jest mnóstwo smaków roślinnych i nie tylko - ale to wymaga nieco inwencji i chęci. Poza tym zmysł smaku się przyzwyczaja - do dobrego i do złego. Poza tym - mięso (szczególnie produkowane masowo) jest dzisiaj bardzo tanie.

Więc - więcej roślin.

Jeżeli nasz organizm jest przystosowany do diety 90% roślin i 10 % mięsa - tak róbmy.

Zapewniam (bo próbowałem i stosuję), że samopoczucie jest OK, poziom energii OK itd.

Osobnym problemem jest jakość pokarmów roślinnych i zwierzęcych.

 

2.

Każdy pokarm wysoko przetworzony jest problemem dla organizmu (wegańskie schabowe z soi też). 

 

3. 

Obecnie mamy malutko hodowców zwierząt i rolników uprawiających ziemię. Mamy producentów płodów rolnych i producentów mięsa. To temat rzeka. 

 

Rośliny

Z upraw ekologicznych, to oczywiste. Jeżeli nie, to wbrew pozorom z supermarketów. Czemu? Bo te mają kontrakty z wielkimi producentami. Jak masz 5000 ha, to użyjesz tyle nawozów, herbicydów i pestycydów ile trzeba - bo to kosztuje. Babci mającej 2 ary grządek wszystko jedno czy sypnie łyżeczkę czy łopatę, bo to różnica 5 zł. Ale wiedza boli. Glifosat stosuje się zawsze przy zbiorze rzepaku i bardzo często w większości dużych upraw większości roślin. Z przestrzeganiem karencji jest różnie (kiedyś wszedłem na forum młodych rolników). Poza tym nikt nie bada jaki wpływ mają produkty rozpadu np. glifosatu pozostające w roślinach. To też temat rzeka.

Dodatkowo należy wiedzieć, że zawartość składników odżywczych, mikro i makro elementów w dzisiejszych roślinach jest o 50 - 95 % niższa niż w roślinach sprzed 50 - 70 lat. Dlaczego? O tym przy suplementacji.

 

Zwierzęta.

Hormony i antybiotyki, teoretycznie zakazane. Dopuszczalne tylko przy chorobie lub podejrzeniu choroby. Chyba większość producentów mięsa ma chore zwierzęta.Obecnie najbardziej przemysłowy chów kurczaków daje wagę rzeźną (ok. 1,5 kg) w ciągu 6 tygodni od jednodniowego pisklaka.Najbardziej przemysłowy tucz świń daje wagę rzeźną 90 kg w ciągu 3 miesięcy od 1,5 kg prosięcia.

Nie wchodzę tu w kwestie jakości mięsa ze względu na stres przy uboju, to temat na osobny artykuł.

 

Jeszcze słowo o "zdrowych" produktach, zachwalanych wciąż przez reklamy.

 

Tłuszcze.

Oleje roślinne są zdrowe, dopóki nie są potraktowane temperaturą powyżej 40 st. C. Powyżej tej granicy zdrowe NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe) przechodzą w bardzo niezdrowe (również rakotwórcze) formy trans. Czyli zdrowe są tylko oleje roślinne tłoczone na zimno, najlepiej z upraw ekologicznych (jak było pisane wyżej do zbioru rzepaku jest używany glifosat). Nawet przemysłowe określenie tłoczenia "na zimno" oznacza produkcję w temperaturze do 120 st. C. A normalne oleje ekstrakcyjne są produkowane przy użyciu dużo wyższych temperatur. Poczytajcie jak wygląda produkcja olejów, np. http://kod-zdrowia.pl/oleje-roslinne-metody-otrzymywania/ 

W skrócie. Ekstrakcja olejów to traktowanie roślin rozpuszczalnikami chemicznymi celem związania tłuszczu i późniejsze ich odparowanie w wysokiej temperaturze. Ponieważ niewielka część rozpuszczalników pozostaje, olej jest poddawany rafinacji. Te procesy pozbawiają oleje większości pożądanych substancji oraz smaku. Jeżeli spróbujecie prawdziwego tłoczonego na zimno oleju, to poznacie po smaku z jakiej rośliny pochodzi. Oprócz rzepakowego, bo nikt go nie je i nie zna smaku. ;)

Czego używać do smażenia?

Tłuszczy, które w temperaturze pokojowej (16 - 18 st. C) mają postać stałą:

- roślinne: olej kokosowy, ceres (prawdziwy z palmy kokosowej, nie z rzepaku), oliwa tłoczona na zimno tylko do krótkotrwałego podsmażania,

- zwierzęce: smalec, łój, masło klarowane - masło nieklarowane tylko do króciutkiego smażenia (np. jajecznicy).

 

Tłuszcze utwardzone (margaryny i inne) są już w wielu krajach zakazane ze względów zdrowotnych.

 

Ryby.

Wszystkie paskudztwa (nawozy, pestycydy, herbicydy, hormony i inne) spływają do wody i kumulują się w rybach. Im wyżej stoi dana ryba w piramidzie pokarmowej, tym kumulacja większa. Czyli tuńczyk, duża ryba drapieżna, jest smaczny, ale... decyduj sam. Najzdrowsze są ryby ze zbiorników wodnych z dala od upraw rolnych (np. w górach). Ryby morskie? Nie z Bałtyku! W Szwecji są ostrzeżenia, żeby nie jeść ryb bałtyckich częściej niż raz w miesiącu - a kobiecie w ciąży nie sprzedadzą ryby z Bałtyku. Niedawno najbezpieczniejsze były ryby z Pacyfiku, jak największego zbiornika. Do czasów awarii reaktora w Fukushimie, on wciąż emituje takie dawki promieniowania, że wysyłane (do prób naprawy i badania) roboty przestają działać po 4 godzinach. Czyli pozostają dzikie ryby odławiane w Atlantyku. O łososiach hodowlanych należy zapomnieć. 

 

Mleko.

Mleko jest zdrowe dla tych którym służy (część populacji, szczególnie Azjaci) mają nietolerancję na mleko. Wiem - jest zdanie, że człowiek to jedyna istota która pije mleko innego gatunku i to w wieku dorosłym. Ale jest też jedynym gatunkiem, który gotuje, piecze i smaży jedzenie.

Mleko jest zdrowe, gdy nie jest pasteryzowane, nieodtłuszczone i najlepiej, gdy pochodzi z ręcznego udoju i pochodzi od zwierząt wypasanych na trawie. Dlaczego?

- pasteryzacja. Wapń z mleka jest przyswajany przy pomocy zawartego w nim enzymu (fosfatazy zasadowej), który jest niszczony w procesie pasteryzacji. Wręcz brak fosfatazy stanowi miano udanej pasteryzacji. My mamy ten enzym w naszym organizmie, jednak nie są to ilości wystarczające. Czyli dostarczamy wapń z mlekiem i nie wbudujemy go w kości. Część wydalimy, część osadzi się w tkankach miękkich (miażdżyca). Zdrowe jest mleko sterylizowane procesem mikrofiltracji bez pasteryzacji (najczęściej jest i mikrofiltrowane i pasteryzowane). Są też mlekomaty z mlekiem niepasteryzowanym.

- mleko pełne. Witaminy A, D, E, K są rozpuszczalne w tłuszczach. 

- ręczny udój. Osesek lub dojarka ręczna użyje do ściągnięcia mleka tyle siły ile potrzeba, nie więcej. A wymiona są różne (doimy kozy ręcznie i to wiemy). W oborze nie ma regulacji siły ssania indywidualnie dla każdej krowy. Ma nie odpadać i już, stąd pewnie połowa krów o oborze ma malinki od ssawek. To prowadzi do mechanicznych uszkodzeń i stanów zapalnych wymion. Można to sobie obejrzeć pod mikroskopem. W okresie zasuszenia kóz czasami korzystamy z mleka niepasteryzowanego, takie mleko po całym dniu w temperaturze pokojowej już jest osikowe (czyli zaczyna kwaśnieć), mleko z ręcznego udoju zaczyna się kwasić na drugi lub trzeci dzień.

- wypas na trawie. W mleku zwierząt wypasanych na trawie jest wystarczająca ilość witamin K i D, o suplementacji którymi jest dużo ostatnio w reklamach w mediach.

 

Ad. b)

Odpoczynek.

Nocny sen, południowa drzemka, przerwa w pracy.

Znowu analogia - elektronarzędzia. Amatorskie, do użycia kilka razy dziennie. Profesjonalne, mogące pracować 8, 10, 20 godz. dziennie.

My powinniśmy odpoczywać tyle ile potrzebujemy. Jedni potrzebują więcej inni mniej. Są techniki wypoczywania - patrz net.

Drzemki - OK, ale właściwe - 30 min.

Sen w nocy. Tu jedna ważna informacja. Gdy dorośniemy, przestajemy rosnąć (wzwyż). Jednak hormon wzrostu jest wydzielany nadal, chociaż w niewielkich ilościach. Jest on odpowiedzialny m. in. za właściwą regenerację organizmu. Jest wydzielany głównie między godz. 23 a 2, dodatkowo w ciemności. Czyli jeżeli balujemy do 3 w nocy i potem śpimy 9 godzin, albo śpimy po bożemu od 22 do 7 rano ale mamy za oknem miejską latarkę - to nie wypoczniemy tak, jak byśmy mogli. Sprawdźcie biogramy bohemy artystycznej, balującej po nocach.

 

Ad. c)

Stres.

Rzecz nie polega na unikaniu stresu. Tego się nie da. Jak się odizoluje człowieka lub zwierzę w super bezpiecznym, bezstresowym środowisku - to on / ono sobie jakiś stres znajdzie i tak. Czemu? Bo stres jest nam niezbędny do życia. Aby złapać i zabić, aby uciec i nie dać się zabić. To normalny cykl. Drapieżnik się spina (stres), atakuje (stres) i zabija lub nie. Potem odpoczywa przed następnym atakiem lub konsumuje zdobycz (odreagowanie). Ofiara jest atakowana (stres), ucieka (stres) i ginie lub ucieka, wtedy otrząsa się (to osobny temat) i odpoczywa (odreagowuje). Po napięciu musi być rozpięcie i rozluźnienie. Dlatego można zabić teriera grą w frisbee, dlatego ludzie grający na komputerze potrafią grać do śmierci - bo o pokonaniu levela nie ma konsumpcji, tylko następny level. Odreaguj stres!

 

Ad. d)

Ruch.

J.w. mamy wciąż organizm łowcy zbieracza. Który musiał się nachodzić, aby się najeść. Dzienna dobra norma to 10 - 15 tysięcy kroków.

Nie wliczamy w to siłki, ostrych biegów, maratonów. To osobne zagadnienie, takie rzeczy są często na bakier ze zdrowiem, należy mieć dobrego trenera.

"Cała Polska biega" w butach. Pojawiają się (na szczęście) szkoły biegania w butach z lądowaniem na palcach. Jednak znakomita większość ludzi w butach ląduje na pięcie i łuk stopy nie działa jak amortyzator. Siły przenoszą się na kolana, biodra i kręgosłup. Najlepsze buty nie zapewnią takiej amortyzacji jak natura. Spróbujcie biegać boso lądując na piętach. Nie da się, za bardzo boli.

Maratony. Zaawansowany maratończyk z reguły wygląda przynajmniej 10 lat starzej. 

 

Łowca zbieracz dreptał lub truchtał (chyba że uciekał przed lwem). Przewaga "nagiej małpy" na sawannie polegała na tym, że była naga i umiała się pocić. Zwierzęta też się pocą, ale nie tak efektywnie. Łowca zbieracz z kumplami brał bukłak z wodą i ruszał za antylopą. W upale drapieżniki dają radę gonić kilka minut, ofiary uciekać kilkanaście. Potem się przegrzewają. "Goła małpa" goniła do skutku - antylopa uciekała, odpoczywała itd., ale etapy były coraz krótsze. Po dniu, po pól dnia pościgu wystarczyło dojść i dorżnąć antylopę. To ciekawostka taka.

Oprócz tego było polowanie z nagonką - zagonienie w pułapkę. Też truchtem. Albo zasadzenie się przy wodopoju i czekanie, czasami dzień, dwa, trzy (pooglądajcie filmy o buszmenach). Tu zahaczamy o otyłość. Nasz organizm jest przystosowany do tego że raz było co jeść, raz nie (j.w.). Dlatego jak tylko może to gromadzi zapasy tłuszczyku. Teraz prawie zawsze jest co jeść i społeczeństwo wygląda jak wygląda.

Wszyscy wiedzą, że samochód powinien jeździć. Jak się go postawi, nawet w garażu, na 5 lat - to rokowania zwykle są takie sobie. Człowiek musi chodzić - jak koń, jak alpaka - wtedy będzie działał dobrze.Zalecam kupno krokomierza i przekonanie się ile chodzimy.

 

Ad. e)

Suplementacja, czyli dożywianie.

Od lat (pewnie 50 - 70) w uprawach wielkopowierzchniowych nie stosuje się obornika tylko nawozy sztuczne. Nowoczesność... 

Dawniej zwierzę zjadło, przyswoiło, resztę wydaliło. I ta reszta, wraz ze ściółką wracała do gleby. Nawozy sztuczne to 3 -5 pierwiastków wpływających głównie na wzrost roślin. Bierzemy wszystko, zwracamy trochę.

Uruchommy rozum - jaki jest efekt? 

W ciągu ostatnich 50 - 70 lat odżywcza wartość roślin zmniejszyła się średnio o 70% (od 50 do 95%). Oblicza się, że aby dziecko pokryło zapotrzebowanie na witaminę C dzisiejszymi jabłkami - musiało  by ich zjeść 5 kg. 

Wnioski?

Może gdybym miał farmę na dziewiczym terenie w Nowej Zelandii, byłbym pewien że jem wszystko co mi potrzebne. Ale tak nie jest...

Jesteśmy niedożywieni, stąd potrzeba suplementacji.

 

I tu problem - jakie suplementy?

 

Mamy suplementy "chemiczne" - tabletki z potasem, manganem itp. Wchłanialność 5 - 10 %.

Mamy suplementy lepsze - wchłanialność 30 - 70 %.Więc mamy problem, tych pierwszych nie możemy wziąć tak dużo (organizm nie wydoli z przerobem), tych drugich nie sposób dawkować.

Rozwiązaniem są suplementy z górnej półki. Zwykle są to mieszanki roślinne, przetestowane, często chronione patentami. Ważne, że one są przez organizm traktowane jak pokarm i dlatego wchłaniane w 95%. To pozwala na dokładne dawkowanie (co ważne, bo nie są tanie). Drugą zaletą jest to że to "soczki". Nie da się tego przedawkować.

 

Czy działają? Tak!

 

Mówię to z własnego doświadczenia, ale:

- to nie są lekarstwa, to wspomagacze organizmu,

- nie ma przepisu, że pomogą na to czy tamto

- to zależy od wielu czynników. Ja mam przykłady na sobie, rodzinie i dziesiątkach znajomych że pomagają (czasami spektakularnie). To jak pytanie, czy aktywność fizyczna pozwala zredukować wagę. Zwykle tak, ale znam aktywnych fizycznie grubasów,

- na pewno nie zaszkodzą,

- możesz zrobić sobie badania, pić suplementy 3 miesiące i powtórzyć badania. Ci, którzy tak zrobili, zazwyczaj są zadowoleni.

 

Gdzie kupić te suplementy? Większość najlepszych jest rozprowadzana w systemie "marketingu szeptanego", czyli MLM, networku itd. Czemu tak? Bo są to rzeczy drogie, a najlepszą rekomendacjądanego specyfiku jest jego zadowolony użytkownik. Jedni robią na tym duże pieniądze, inni nie. Nie zachęcam, nie odradzam. My zaczęliśmy  z firmą MonaVie, której już nie ma na rynku (nie z racji braku jakości a z racji brutalności biznesu). Firm, dobrych firm, jest wiele na rynku. NSP, LG... My korzystamy z polskiej firmy DuoLife i o tej mogę się wypowiadać. Te suplementy najlepiej się sprawdzały (w porównaniu do innych) przy mojej (już usuniętej po 35 latach) alergii. W razie pytań - priv.

 

Na koniec. Dbanie o zdrowie wg powyższych zasad wydaje się trudne ( bo..., bo..., bo...) ale tak nie jest. Małe kroczki, zacznij od małego i rób więcej.

To droga... Wg chińskiego przysłowia każda, nawet najdłuższa droga, zaczyna się od pierwszych kroków.

 

ZDRÓWKA!!!

 

* koronawirus

Znakomita większość ludzi obecnie koncentruje się na unikaniu koronawirusa poprzez kwarantannę, izolację, unikanie kontaktów, zwiększenie dystansu itd.

SŁUSZNIE!

Dlatego, że to spowolni rozprzestrzenianie się wirusa i szczyt krzywej zarażenia (czyli wywołania objawów chorobowych przez patogen) wirusem nie przekroczy (oby) pojemności czy możliwości reagowania służby zdrowia. Też tak robimy.

 

Ale wszyscy mądrzy fachowcy oceniają, że zakażenie (czyli kontakt z patogenem) dotknie minimum 80% społeczeństwa - wcześniej czy później. Twierdzą także, że skuteczna szczepionka na tego akurat koronawirusa powstanie za około rok - może za 8 miesięcy. Może się zdarzyć cud i szczepionka zostanie znaleziona, wynaleziona za tydzień. Ale procesy testowania itd. muszą trwać odpowiednio długo - nikt nie dopuści leku bez przestrzegania procedur - IMHO.

Powtórzę - zdecydowana większość z nas będzie zakażona koronawirusem, nikt nie wysiedzi w domu przez rok. Po kontakcie z patogenem będziemy:

a) zdrowi (zwalczymy patogen całkowicie),

b) nosicielem (nie zachorujemy, ale nie zabijemy patogenu i będziemy zakażać),

c) chorować (lekko, średnio, ciężko, śmiertelnie).

Dlatego należy mieć silny i odporny organizm.

 

**Antybiotyki.

To równia pochyła. Są przypadki, kiedy antybiotyki są niezbędne, bądź ratują życie.

Ale obecnie są stosowane nagminnie i bez sensu. Dlaczego tak mówię?

1.

Antybiotyki działają na wszystkie bakterie, tak się składa że skuteczniej na tzw. dobre bakterie niż na chorobotwórcze. Doustne zażycie antybiotyku zakłóca pracę naszego mikrobiomu na pół roku. Dodawanie do antybiotyku Lactobacilum nic nie daje, są zabite w żołądku. Rozwiązaniem są kapsułki, które rozpuszczą się dopiero w jelicie cienkim. Ale nasza flora bakteryjna to nie jeden gatunek bakterii, to całe ich spektrum.

Zdrowo działające jelita, to zdrowy organizm. Jelita to drugi mózg. Ilość poleceń z jelit do mózgu jest większa niż ilość poleceń z mózgu do jelit. Zdrowe jelita warunkują dobre działanie układu immunoologicznego. Nawet lekarze się z tym zgadzają.

 

2.

Czemu antybiotyki to równia pochyła?

Bo zawsze 1 - 10 % przeżywa. Czyli stosując antybiotyki hodujemy bakterie odporne na wszystko. Są już takie bakterie, super bakterie, odporne na wszystko. Odpowiedź naukowców? Produkujemy antybiotyk., działający również na super bakterie. Fajnie, ale...  Zawsze coś przeżyje. I się rozmnoży. Daję link do filmu, przerażającego eksperymentu, gdzie bakterie pokonywały kolejno strefy z zntybiotykiem w normalnej ilości, ilości 10 x większej, 100 x większej, 1000 (!) razy większej niż stosowana norma. Pokonały wszystko - zajęło im to 11 dni!

 

https://ciekawe.org/2017/11/30/film-pokazuje-szybko-bakterie-uodporniaja-sie-antybiotyki/

 

Ostatni antybiotyk wziąłem 5-7 lat temu po ukąszeniu kleszcza (rumień, gorączka powyżej 39 st. C), przedtem nie pamiętam.

Nie choruję, z medycyny akademickiej korzystam tylko w przypadku urazów.